Pytany o ulubiony napój Francuz i Brytyjczyk znajdzie w ankiecie kilka marek do wyboru: obok Coca-Coli i Pepsi także Oasis i Tropicanę. Pytanie o te dwie ostatnie w Polsce mija się z celem, bo są u nas praktycznie nieznane. Tak jak bezsensowne byłoby pytanie paryżanina i londyńczyka o brandy Tymbark i Hortex.
A jednocześnie, poza tymi nazwami, ankiety badające preferencje klientów we Francji, Wielkiej Brytanii i Polsce mogą być jednakowe. Nasze rynki i nasze konsumenckie zachowania niewiele się różnią, można je analizować i opisywać za pomocą takich samych metod i narzędzi.
Bo czy to granice między państwami stanowią o różnicach między ludźmi? Czy raczej dzielą tych, którzy są niemal tacy sami?
W czym i w jakim stopniu jesteśmy podobni, a w jakim odmienni? Z czego wynikają te rozbieżności? Na co wpływają? Czy i w jakim stopniu determinują nasze życiowe wybory? Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w popularnych wyszukiwarkach, choć nauka stawia je od swych początków.
Tego typu zagadnienia zaprzątają uwagę socjologów, psychologów, kogniwistów, lingwistów i specjalistów różnych dziedzin od wielu pokoleń. Dzięki globalizacji i internetowi, który zapewnia szeroki dostęp do danych i materiałów naukowych oraz szybką komunikację, ich praca nabrała nowego rozmachu. Poświęcone tym kwestiom badania i analizy umożliwiają poznanie rzeczywistości i porządkują wiedzę o świecie.
Wiedza, która popłaca
Ale nie tylko o naukę tu chodzi. To, czym różni się klient z Polski od tego z Wielkiej Brytanii albo z Grecji, co jest ważne dla nabywcy we Włoszech, a co w Kenii, jakie perswazje są skuteczne wobec kupującego w Peru, a w jakie wobec Chińczyka – to wiedza bezcenna dla biznesu. Bez niej nawet najlepszy produkt nie gwarantuje sprzedażowego sukcesu.
Dlatego biznes stał się kluczowym klientem pracowni badań społecznych. Stosując najczęściej badania ankietowe – przeprowadzane w trakcie wywiadu bezpośredniego, metodą CAWI (wypełniania przez badanego elektronicznego kwestionariusza) i CATI (wywiadu telefonicznego), zbierają informacje o konsumenckich potrzebach i preferencjach, znajomości poszczególnych marek, ich postrzeganiu itd., itp.
Agencje badawcze na całym świecie posługują się podobnymi metodami i narzędziami. To dla zlecających badania dobra wiadomość: opracowaną przez rodzimego specjalistę ankietę można wykorzystać wielokrotnie, przeprowadzając sondaże na wszystkich interesujących rynkach.
Ale pod jednym warunkiem – że zostanie ona bezbłędnie przetłumaczona. Pod każdym względem.
Internet pełen jest przykładów źle przetłumaczonych sformułowań. Zdarzają się one nawet w tak wydawało by się znamienitych miejscach, jak Hotel Gołębiewski w Karpaczu (w menu restauracji nazwę śledzia przetłumaczono na tryb rozkazujący angielskiego czasownika śledzić, czyli follow) czy sieć handlowa Tesco (ryż paraboiled, czyli parzony, stał się ryżem parabolicznym – tylko nie wiadomo, czy chodziło o figurę matematyczną, czy może o przypowieść… – więcej śmiesznych przykładów znajdziecie na YouTube.
Jeżeli nie chcecie, by w pytaniu o ulubione wina po przetłumaczeniu znalazło się odwołanie do moralności (ang. guilt – wina, przewinienie), nie posłużycie się powszechnie dostępnym internetowym tłumaczem ani nie oddacie swojego projektu do automatycznego przekładu.
Zmienny kontekst kulturowy
Powierzając ankiety badawcze i wszelkie inne teksty socjologiczne i z obszaru innych nauk humanistycznych profesjonalnemu tłumaczowi, unikniecie także pomyłek trudnych do dostrzeżenia przez niewprawne oko, za to istotnych dla rezultatu. Chodzi np. o sformułowanie ze środka kafeterii wyboru (listy możliwych odpowiedzi), które po angielsku brzmi „neither agree nor disagree”, co powinno się tłumaczyć jako „nie mam zdania”, ale bywa przekładane dosłownie, na „ani się zgadzam, ani nie zgadzam”. Fraza ta brzmi fatalnie i nienaturalnie, przez co ankietowani mogą unikać jej wybierania.
We Lingonika przykładamy szczególnie dużą wagę do przekładów ankiet i badań społecznych. A to dlatego, że mamy w zespole socjologów. Oni doskonale wiedzą, że dla poprawnego przetłumaczenia wywodu niezbędne jest zrozumienie i precyzyjne przełożenie, a następnie jednolite stosowanie aparatu pojęciowego oryginału, w tym wszelkich definicji i pojęć. Tylko wówczas zachowana zostanie naukowa wartość tekstu.
Przyznajmy też, że sami chętnie zaglądamy do wyników dociekań z obszaru nauk humanistycznych. Mówią one bowiem m.in. o zmianach kulturowych, które zachodzą w świecie w wyniku globalizacji, rosnącej popularności światowych marek, upowszechniania dostępu do internetu itd.
Chcąc zapewnić klientom wysokiej jakości tłumaczenia, bierzemy zawsze pod uwagę kontekst publikacji i różnice kulturowe między grupą, do której adresowany jest oryginał, i tymi, którzy będą zapoznawać się z przekładem. Dzięki temu, że pracujemy już wiele lat, możemy obserwować, jak te odmienności zanikają, jak wypierają je nowe trendy o globalnym zasięgu, jak pojawiają się całkiem nowe wzorce postępowania. To fascynujące i niezwykle pouczające.