Czy tłumaczenie strony internetowej jest naprawdę niezbędne?
A może wystarczy pomoc znajomego, który dobrze zna język? Znajomość subtelnych różnic pomiędzy zwrotami używanymi w różnych kulturach na pewno pomaga i chodzi tutaj zarówno o kolokwializmy czy gramatykę, jak i różnice kulturowe.
Oto przykłady, jak biuro tłumaczeń może pomóc firmie:
• W Australii klapki (flip-flops) nazywają się thong i słowo to przyjęło się także w wielu innych krajach regionu Pacyfiku oraz w południowo-wschodniej Azji. Tymczasem w większości krajów thong to… stringi, czyli seksowna bielizna, której na pewno nie nosi się na stopach! Jeżeli tłumaczenie nie będzie robione przez profesjonalistę, może dość do zabawnych, ale złych w skutkach nieporozumień.
• Kolokwializmy czy słowa posiadające więcej niż jedno znaczenie mogą spowodować problemy z SEO. Słowo „bueno” oznacza po hiszpańsku „dobry” i „miły”, a ta subtelna różnica może spowodować niewłaściwe zrozumienie tłumaczonego tekstu- i straty na konwersji.
• W Anglii firmy poszukujące usług tłumaczeniowych wpiszą w wyszukiwarkę termin „agencję tłumaczeń”, natomiast firmy niemieckie będą raczej wpisywać „biuro tłumaczeń”.
• Niektóre języki europejskie, takie jak niemiecki czy francuski polski, mają formalne i nieformalne sposoby zwracania się do drugiej osoby, odpowiednio sie i du oraz vous i tu. Jeśli Twój klient jest raczej osobą starszą, zwracanie się do niego w sposób nieformalny byłoby brakiem szacunku.
Dlaczego mam płacić biurom tłumaczeń, skoro mogę skorzystać z Google Translate?
Każdy lingwista – profesjonalista, z wykształceniem, doświadczeniem i specjalizacjami, skwitowałby takie pytanie śmiechem.
Tłumaczenie maszynowe może się przydać w pobieżnym zapoznaniu się z treścią (do tego zresztą głównie służy), może też „pośredniczyć” w prywatnych rozmowach wirtualnych z osobami z innych krajów, ale nie nadają się do zastosowania biznesowego. Powiedzmy sobie szczerze: tłumaczenie treści automatycznymi translatorami może spowodować poważną stratę na reputacji, czyli tym, na co pracuje się najdłużej i co jest dla każdej marki najcenniejsze. Oto przykład:
Niezależnie od tego, co oznacza “nitty gritty”, na pewno nie jest Marylą Rodowicz.
Ten z kolei przykład:
pokazuje, że automatyczny tłumacz nie radzi sobie z gramatyką i strukturą zdania, z idiomami czy zwrotami potocznymi. Zwykle traci się sens, przekaz, słowa są błędnie przekładane, a niekiedy jako wynik uzyskujemy absolutny nonsens. (Obydwa zrzuty wykonano 26 lutego 2016 r.)
Wyobraź sobie teraz, że Twój klient trafia na Twoją stronę internetową i widzi zdania przetłumaczone tak, jak w powyższych przykładach. Co pomyśli o Twojej firmie? Na pewno to, że jest nieprofesjonalna i opuści stronę. A przecież dobrze wiemy, że najpierw musisz zdobyć zaufanie klienta, by zdecydował się na zakup Twoich produktów czy usług. Sprawa jest prosta: źle przetłumaczone treści na stronie internetowej wywołują negatywne reakcje emocjonalne i powodują utratę klientów.
To nie wszystko. Algorytmy wyszukiwania przeglądarek są obecnie tak zaawansowane, że interpretują teksty semantycznie. Dzięki temu mogą rozpoznawać błędy w pisowni i gramatyce, czyli słaba jakość tekstów wprost przekłada się na niskie pozycjonowanie – Twoja strona nie pojawi się w wynikach wyszukiwania. Krótko: tłumaczenia automatyczne nie są przeznaczone dla biznesu!
Jeśli potrzebujesz Tłumaczenia Strony internetowej to nie czekaj tylko napisz do Nas!
Tłumaczenia stron internetowych oraz tłumaczenia medyczne i prawnicze!
Zapraszamy do kontaktu poprzez formularz!