Co tam ciekawego, korektorze, czytasz na tym wielkim monitorze?

Dość często zadają mi ludzie takie lub podobne pytanie, zerkając przez ramię na ekran komputera, i przy tej okazji chcą się utwierdzić w przekonaniu, że oni też by mogli wykonywać taki łatwy i przyjemny zawód. Wszak oni też mieli w szkole piątki z dyktand i świetnie znają ortografię. I tu czeka ich przykra niespodzianka, bo ja na takie dictum lubię odpowiadać pytaniem: „A czy wziąłeś korektora w dwa przecinki?”. (Pytaniem niby żartobliwym, bo któż, mówiąc, myśli o przecinkach. Zgoła nikt. Z wyjątkiem złośliwego korektora). No i niestety najczęściej się okazuje, że nie wziął! Tak samo by postąpił z panem w słynnym zdaniu Co tam, panie, w polityce? tudzież z szewcem w jakże mądrym porzekadle Pilnuj, szewcze, kopyta… – I zaczyna się dyskusja o interpunkcji. I protesty: bo jakże tak stawiać przecinki po każdym wyrazie! Czyż to nie gruba przesada? A z drugiej strony narzekanie korektora – no bo jak można nie wydzielić ze zdania takiego wołacza! Toż to szkolny błąd, omawiany przez panią od polskiego już w podstawówce. I drugi, za przeproszeniem, aspekt interpunkcyjny, nieco trudniejszy: dlaczego tak mało ludzi pamięta o konieczności poprzedzenia i zamknięcia (!) przecinkiem imiesłowowego równoważnika zdania (jak w pierwszym zdaniu tego akapitu, proszę spojrzeć nieco wyżej). Bo przed i przecinka się nie stawia? Ależ nic podobnego! Wszystko zależy od budowy zdania. Owszem, nie stawia się, gdy ów spójnik łączy części równorzędne, ale weźmy taki przykład: Szedł, czytając SMS, i wpadł na słup – przecinek tu jest konieczny! Właśnie dlatego, że musi on zamknąć wpleciony element z imiesłowem.

Trudny temat? Ależ nie! Wystarczy odrobina gramatyki ze szkoły podstawowej. Oraz przekonanie, że ta cała interpunkcja nie jest wymyślona na złość ludziom, żeby im utrudniać życie, ale po to, żeby pisać precyzyjnie i umożliwiać dokładne zrozumienie tego, co autor miał na myśli. Czasami zwykły przecinek ma wręcz kolosalne znaczenie! Weźmy dwa przykładowe zdania. (Kto jest biegły w internetach, być może już je gdzieś widział, ale warto je tu powtórzyć, bo to „klasyka gatunku”). 1) Jedzcie, dzieci. Jedzcie dzieci. 2) Moja stara piła leży w piwnicy. Moja stara piła, leży w piwnicy. Prawda, że przecinek robi różnicę?

Przyjrzyjmy się jeszcze jednemu (łatwiejszemu) zjawisku z dziedziny interpunkcji, zjawisku niestety powszechnemu i denerwującemu. Dlaczego ludzie są aż tak leniwi, że nie chce im się postawić pytajnika na końcu zdania, gdy o coś pytają? To irytująca plaga na rozmaitych forach internetowych, w komunikatorach, esemesach, komentarzach na Facebooku i innych takich. Co za karygodne zaniedbanie! Czy kliknięcie w pytajnik to taki wielki problem? Aha, bo trzeba jeszcze wcisnąć dodatkowy klawisz. No tak, to ogromny wysiłek, nie można tego wymagać zwłaszcza od kogoś, kto próbuje zacząć rozmowę pytaniem (?) Co tam. Niedoczekanie. Taki delikwent dostaje od korektora bana z całej siły.

Nie da się ukryć, emocje – wbrew pozorom – nie są obce Waszemu korektorowi, stara się jednak miarkować w ich okazywaniu w codziennych rozmowach. Jeszcze bliższym uczuciem jest mu bowiem umiar, ostrożność i łagodność w krytykowaniu, nader wyrozumiałe traktowanie rozmaitych błędów. Można by go wręcz posądzić o interesowność w tym względzie – o to, że czyni tak, mając na uwadze swój „rynek”, swój „biznes”. No bo cóż by miał do roboty, gdyby wszyscy pisali doskonale…

No właśnie: umiar, umiarkowanie – to cechy wielce godne polecenia także w starannej polszczyźnie. A jeśli umiar, to i tzw. ekonomia językowa. Wszyscy znają słynny dwuwiersz zapisany przez wieszcza Juliusza Słowackiego: Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa. Jeśli uzupełnimy ten cytat równie często przywoływanym porzekadłem: mądrej głowie dość dwie słowie – otrzymamy zwięzłą zasadę dobrego, porządnego mówienia i pisania. Logicznego, klarownego i równocześnie pięknego.


Specjalnie dla Lingonika : Krzysztof Szymczyk